- No to witam w twoim nowym domu – Dave otworzył drzwi do
domu Benningtona. – Niestety jak wiesz, Chester nie zaszyci nas dzisiaj swoją
obecnością, więc to ja przejmuję władzę w tym domu – zaśmiał się patrząc na
uśmiechającą się dziewczynę. Położył jej walizkę w przedpokoju, zdjął bluzę, a
następnie powiesił ją na złoty haczyk. – Chodź, oprowadzę cie – oznajmił po
czym ruszył wolnym krokiem przed siebie. – Tutaj jest kuchnia – wskazał na
średniej wielkości pomieszczenie, w którym przeważały jasne odcienie. Białe
płytki, szare ściany, oraz znajdujące się na nich złote ramki ze zdjęciami,
idealnie się razem komponowały. Wszystko tu było zapięte na ostatni guzik. –
Tylko musisz uważać, szczególnie w nocy, bo Chester uwielbia podjadać – zaśmiał
się głośno, sprawiając, że dziewczyna również zaczęła się chichrać. – Idziemy
dalej – przeszli teraz do ogromnego pokoju. – To jest salon i jadalnia –
wskazał ręką, a następnie usiadł na wygodnej, czarnej kanapie. – Tam jest
łazienka – pokazał na białe drzwi. –
Zaraz oprowadzę cie na górze, ale najpierw muszę odpocząć – udał, że bardzo się
zmęczył. – Dobra, idziemy – wstał, po czym poszli po schodach na piętro.
***
- Mike uspokój się – Shinoda powtórzył to zdanie ponad
dziesięć razy, by trochę ogarnąć swoje emocje. – Nie możesz tak się tym
wszystkim przejmować – zacisnął zęby , po czym wstał i udał się do salonu.
Usiadł ma fotelu i zamknął oczy. Cisza, jaka panowała w pomieszczeniu bardzo
irytowała Minodę, który próbował zapomnieć o tym wszystkim. Nieoczekiwanie
wyciągnął telefon i zadzwonił po Dave’a. W tej właśnie chwili potrzebował chociaż minimalnego
wsparcia ze strony kumpla. Po minucie wstał i zaczął krzątać się po domu.
Postanowił, że zrobi herbatę, więc szybkim krokiem poszedł w stronę kuchni. Zaparzył
wodę i wyciągnął dwie prostokątne torebeczki z ziołami. Po paru chwilach napoje
były gotowe, a Mike czuł lekką satysfakcje z dobrze zrobionej herbaty i
delikatnie podniósł kąciki ust. Stał oparty o marmurowy blat dokładnie przez
dwie minuty, aż do czasu, gdy ktoś zapukał. Mike wyrwał się z przemyśleń i
przeniósł swój wzrok z podłogi na wyjście z pomieszczenia. Spokojnie oderwał
się od mebla i ruszył w stronę drzwi, po czym, gdy tam dotarł, otworzył je. Jego
oczom ukazał się tak dobrze znany rudzielec i jakaś tajemnicza kobieta. Oboje
weszli do domu i zdjęli buty. – Chodźcie – powiedział niepewnie Shinoda, a po
chwili machnął ręką. – Rozgośćcie się, a ja pójdę po herbatę – oznajmił, a
następnie zwrócił się w stronę kuchni i tam też się udał. Dave w raz z brunetką
poszli do salonu i usiedli na kanapie. Minoda chwycił kubki i dołączył do
dwójki znajdującej się w ogromnym pomieszczeniu.
- Gdzie Lucy? – Farrell spojrzał na krzątającego się po
pokoju przyjaciela, którego oczy były jakieś dzikie. Mike zatrzymał się na
chwilę i popatrzył na Dave’a lekko zestresowanym wzrokiem.
- Uciekła – oznajmił nagle, poczym wrócił do bezcelowego
chodzenia po ciemnych panelach i drapania się po czarnej czuprynie. Basista jak
na jakiś znak, wyprostował się i zmarszczył czoło.
- Ale jak to uciekła?
- Tak to – Shinoda szedł w kierunku przyjaciela, po czym
skręcił i udał się na fotel, w którym rozsiadł się wygodnie. Farrella zdziwiła
trochę postawa Spike’a, która była nieodpowiednia do całego tego wydarzenia.
Rudzielec przypatrywał się tak Mike’owi przez dobre pięć minut, a tamten nadal
nic nie powiedział, nie wyjaśnił. Jego twarz wydawała się być zaniepokojona
czymś innym. Czymś jakby dla bruneta ważniejszym.
- Powiesz o co chodzi? – Dave nieoczekiwanie przerwał
trwającą w pokoju ciszę. Minoda wstał i zrobił gest, który znaczył, że
rudzielec ma iść za Shinodą. – Poczekaj chwilę – basista zwrócił się do Alex,
poczym ruszył za głową tego domu. Zeszli razem do piwnicy, a następnie
zatrzymali się pod jedną ze ścian.
- Obiecaj, że nikomu nie powiesz – Mike powiedział bardzo
poważnym tonem głosu. Farrell nie wiedząc o co chodzi, domyślał się, że to coś
bardzo ważnego dla jego przyjaciela.
- Obiecuję – nie pytając o nic, po prostu się zgodził. Po
chwili ze ściany zrobiło się tajemne przejście. We dwoje weszli do środka. Gdy
znaleźli się już tam, Dave’a zatkało. Pierwszy raz w życiu widział tyle broni.
Basista spojrzał na Shinodę w celu uzyskania jakichkolwiek informacji o tym
wszystkim.
- Jestem zabójcą – po tym momencie na twarzy Farrella
pojawił się uśmiech, a nawet i cichy śmiech. Jednak widząc poważną minę Spike’a
kąciki ust Phoenixa powoli spadały w dół.
- On mówi poważnie – pomyślał, po czym spojrzał z lekkim
przerażeniem na przyjaciela.
- Lucy… ona dowiedziała się, że zabiłem jej ojca –
wyszeptał. Po tych słowach Dave szybko
ruszył w kierunku wyjścia.
- A ty gdzie? -
Shinoda szybko chwycił kumpla za ramię i pociągnął go w swoją stronę.
- Wychodzę za nim zrobisz mi krzywdę – wydał z siebie lekko
zachwiany szept. Mike zmarszczył czoło.
- Gdybym chciał ci zrobić krzywdę, dawno był już nie żył –
Spike przybliżył swoją twarz do głowy basisty i wycedził przez zęby. – Jak
mogłeś we mnie zwątpić? Znamy się tyle lat – powiedział z pogardą w głosie, a
następnie puścił rękę Farrella i delikatnie ją odepchnął.
- Słucham? Po
pierwsze – zaczął i wziął głęboki oddech. – Nie na co dzień dowiadujesz się, że
twój przyjaciel zabija ludzi – przerwał. – A po drugie… Ile razy ty we mnie
wątpiłeś – wycedził przez zęby i popatrzył w lekko speszone oczy Mike’a. Po
chwili jednak Dave wymusił na sobie śmiech. – Nie martw się… nikomu nie powiem
– powiedział spokojnie. Shinoda podniósł kąciki ust.
- Boję się, że ona to komuś powie – Spike złapał się za
brodę i zaczął ją lekko pocierać. Minoda wiedział , że konsekwencje tego
wszystkiego mogą być ogromne i surowe. Domyślał się również, iż nie tylko jego
życie będzie zagrożone, jeśli Lucy pójdzie nie do policji, lecz do przeciwnika
w branży. Zastanowił się tak przez chwilę przegryzając wargę, a następnie spojrzał
na myślącego Farrella. Shinoda nie chciał mu mówić, że życie basisty jest teraz
zagrożone. Pewnie wpadłby w jeszcze większą panikę i nie daj Boże, wygadałby to
gdzieś, a przecież Mike’owi na tym nie zależało.
- A co się wtedy stanie? – spytał nie pewnie Dave, drapiąc
się bo rudej brodzie.
- Sam nie wiem – brunet odpowiedział po chwili zamyślenia. –
Chodźmy może do góry, co?
- Dobry pomysł – oboje udali się z powrotem do salonu.
Farrellem miotały emocje odnośnie drugiego zawodu przyjaciela. Cały czas szedł
ze zmieszaną miną. Gdy dotarli nic się nie zmieniło, a dziewczyna nadal
siedziała na tym samym miejscu i popijała herbatę. Mężczyźni usiedli na swoich miejscach i
spojrzeli na kobietę, która uważnie przyglądała się Shinodzie.
- Tak w ogóle to kto to jest? – po chwili zamysłu Mike
zabrał głos.
- To jest córka Chestera – po tych słowach Minoda zrobił
wielkie oczy. Nie chciał w to uwierzyć. Przecież Bennington nie miał dzieci.
Jednak po chwili, by ukryć swoje speszenie pokiwał głową na ,,aaaa’’.
- No to Alex, to jest Mike – Farrell zwrócił się do
dziewczyny i wskazał na Spike’a, który wydobył z siebie ciche ,,cześć’’ i
pomachał wolno ręką. Kobieta tylko delikatnie się uśmiechnęła.
- A Chester nadal w ośrodku, co nie? – Shinoda nagle zmienił
temat i oparł głowę na dłoni.
- Tak. – odpowiedział. – Swoją drogą… był na ciebie bardzo
wkurzony – dodał po chwili zastanowienia i spojrzał na myślącego Mike’a.
- Spodziewałem się tego – Spike uśmiechnął się i rozsiadł
się jeszcze bardziej w fotelu. –
Dziewczyna nie wie nic o tym, co nie?
- Nie.
- Może i lepiej – w tym momencie Alex błądziła wzrokiem od
Dave’a do Shinody i tak kółko. Nie rozumiała o czym teraz mówią i czuła się z
tych trochę źle. Czego ma nie wiedzieć o Benningtonie, przecież tak otwarcie
mówił o sobie wszystko pod czas ich spotkań. Ogarnęło ją lekkie zdziwienie.
Dave wypił do końca resztę swojej herbaty i wstał z kanapy.
- Pora na nas – oznajmił po czym poszedł w kierunku wyjścia,
by ubrać buty. – A i Mike – przerwał. – Odwiedź Chestera – uśmiechnął się po
chwili. Mężczyzna wraz z kobietą pożegnali się z głową tego domu, po czym
wyszli zamykając za sobą drzwi. Spike znów został sam ze swoimi problemami.
***
Tak to jest, gdy wena ucieka gdzieś daleko. Wybaczcie, że ten rozdział to troszku takie flaki z olejem, no ale. Jest taki bardziej spokojny niż pozostałe. Mam nadzieję, że choć trochę się wam spodobał.
Do następnego kochani. <3