- Masz? – dziewczyna nerwowo chwyciła za ramię swojego
chłopaka. Brunet wolno wyciągnął
kolorową paczkę z kieszeni od czarnych spodni i wręczył ją Lucy. – No nareszcie
– uśmiechnęła się pod nosem, a po chwili otworzyła pudełko i wyciągnęła
papierosa. Jej ręce delikatnie drgały, gdy szukała w kurtce zapalniczki. – Do
jasnej cholery – powiedziała cicho ze złością
na twarzy. Wysoki mężczyzna przewracając niebieskimi oczami podał
kobiecie ogień. Kiedy Lucy udało się zapalić, wyszczerzyła swoje białe ząbki,
po czym usiadła na ławce. Wpatrywała się ucieszonymi ślepkami w ciemną postać,
która stała przed nią i uśmiechała się. Po chwili miejsce obok dziewczyny
zostało zajęte. Poczuła jak zimna dłoń łapie jej drgającą rękę. Dym otaczał jej
twarz i przez chwilę ograniczał widoczność.
- I jak tam u nowego opiekuna? – brunet zaśmiał się cicho,
poczym objął Lucy. Dziewczyna wtuliła się w niego i siedziała spokojnie,
zaciągając się jednocześnie.
- Myślałam, że będzie źle. Jest fajnie – odpowiedziała i z
jej zmarzniętych ust wyleciała szarobiała chmura, która podświetlana od tyłu przez światło, wyglądała jak para. –
Jednak ostatnio… coś mnie zaniepokoiło – przerwała i wpadła w trans, a jej oczy
zrobiły się trochę zaniepokojone. Delikatne puknięcie w ramie przerwało
zastanowienie. – W sumie to… zapomniałam – skłamała. Sama musiała to wszystko
przemyśleć.
***
Gdy obudził się, spostrzegł, że nie jest we własnym domu.
Obskurne ściany, dziwne narzędzia, przedmioty. Rozejrzał się dokładnie, a po
chwili bez żadnego oporu wstał z niewygodnego łóżka. Podszedł do drzwi.
Nacisnął na klamkę. Zamknięte. Zaczął je szarpać. Nadal nic. Zaniepokojony całą
tą sytuacją spojrzał dokładnie na miejsce, w którym się obudził. Wokół pełno
zdjęć, kartek, zabawek. Nieoczekiwanie do pokoju wszedł Mike. Chester wesołym
wzrokiem patrzył na przyjaciela, jednak ten zachował kamienną twarz.
- To przez ciebie ona nie żyje – brunet wycedził przez zęby
wpatrując się oczami przepełnionymi nienawiścią.
- O co ci chodzi, stary? – Bennington ze zdziwieniem patrzył
na Shinodę. Po chwili spojrzał na fotografie, które go otaczały. Na zdjęciach
widniała Kate, ukochana dziewczyna Spike’a.
– Nie zabiłem jej.
- Zabiłeś!
- Nie zrobiłbym ci tego – dławiąc się własną śliną, chłopak
cofał się powoli do tyłu, macając jednocześnie dłońmi przestrzeń, by w nic nie
uderzyć.
- Nienawidzę cię!
- Błagam, przestań. Nie zrobiłbym ci tego, naprawdę! –
wykrzyczał zdesperowany. W jego oczach pojawiły się łzy.
- A jednak to zrobiłeś…
Kochałem ją, rozumiesz? Kochałem… - na twarzy Mike’a panowała
wściekłość. Krzyk ogłuszał Chestera. Bennington powoli się kulił, aż po chwili
zakrył twarz dłońmi i zamknął oczy. W jego głowie słowo ,, Zabiłeś!’’ nasilało
się coraz bardziej, aż po chwili czuł jak rozsadza mu głowę.
- Tracimy go! Tracimy! – wysoki mężczyzna zawiadomił ludzi.
Gromada zebrała się przy ciele bezradnego mężczyzny. Serce biło coraz wolniej,
a klatka unosiła się coraz rzadziej. Wokół Chestera panował ruch, zamęt.
Wszystko by go ratować. Liczyła się
każda sekunda. Pomimo dokładnej pracy i ratunku, stan pacjenta pogarszał się.
***
- Już jestem! – Lucy wykrzyczała wchodząc do domu. Zamknęła
za sobą drzwi, a po chwili udała się do kuchni, by odłożyć wcześniej kupione
rzeczy. – Dziwne – wyszeptała pod nosem, gdy nasłuchiwała czy ktoś raczy jej
odpowiedzieć. Lekko zdenerwowana postawą jaką reprezentuje Mike, ruszyła w
stronę sypialni Shinody. Sama nie wiedziała co myśleć. Dobrze wiedziała, że
mężczyzna jest w domu. Wchodząc do pokoju muzyka, speszyła się. Mężczyzna leżał
na łóżku i był wtulony w poduszkę. Nieoczekiwanie odwrócił się w stronę
dziewczyny, sprawiając, iż ta uderzyła się o ramę od drzwi. Z jej ust wydobył
się cichy jęk. Dziewczyna wolno odsunęła się od rzeczy, o którą uderzyła. –
Przepraszam… już wychodzę – wyrzuciła z siebie po chwili zastanowienia i
szybkim krokiem udała się do swojego pokoju. Myśląc i dokładnie analizując to
co przed chwilą widziała, sama nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Oczy
Spike’a były widocznie świecące i migoczące, zupełnie jakby płakał. Kobieta
delikatnie wzruszyła ramionami, po czym podeszła do ogromnego, ozdobionego
złotą ramą lustra. – Ale się rozmazałam – pomyślała i przeklęła w duchu. Lekko
przetarła opuszkiem palca oko i usiadła na łóżku. Panowała cisza. Słychać było
jedynie świst wiatru i szczekanie psów. Siedziała w bezruchu dobre pięć minut
patrząc się w jeden punkt. Nieoczekiwanie wzięła telefon i napisała sms’a do
Jake’a. - ,, Spotkajmy się jutro o osiemnastej’’ – nie czekając na odpowiedź położyła
się. Wpatrując się w sufit, nawet nie zdała sobie sprawy, że jej powieki
samowolnie opadły. Zasnęła.
***
Shinoda wstał z łóżka i powędrował do pokoju Lucy. Po cichu
zajrzał do środka.
- Pewnie była bardzo zmęczona – pomyślał i wyszedł. Schodząc
na dół czuł jak traci powoli kontrolę w nogach. Ignorował to i dalej kroczył przed
siebie. Gdy znalazł się w kuchni, zaczął porządkować rzeczy, które kupiła
dziewczyna. Delikatnie się uśmiechnął, jednakże po chwili uśmiech znikł. Myśli
na temat Chestera wciąż krążyły w głowie bruneta, nie dając mu spokoju. Nieoczekiwanie
usłyszał dzwonek telefonu. Szybko wyciągnął komórkę i odebrał ją. – Słucham?
- Mike. Musisz nam pomóc – zestresowany ton Roba lekko
zaniepokoił Mike’a. – Dave zniknął.
- Jak to zniknął? – Spike otworzył szeroko oczy i nie mógł dopuścić
do siebie tej informacji.
- Nie ma go w domu, nie odbiera telefonu. Zupełnie jakby
wparował – Bourdon tłumaczył łamiącym się głosem. Cisza. – Przyjedź do mnie.
- Poczekaj, będę za piętnaście minut – Shinoda oznajmił i rozłączył się, wsadzając telefon z powrotem do kieszeni spodni. Wziął głęboki oddech, potem wydech i szybkim krokiem ruszył w stronę samochodu. Wszystko zaczęło się komplikować. Brunet wsiadł do auta i wyjechał z piskiem opon. – Gdzie ten rudy idiota się podziewa? – pomyślał i poczuł jak ciarki przechodzą mu po całym ciele. Dłonie znów zaczęły drgać,a jego nogi przestają współpracować z resztą ciała. – Wytrzymasz – powiedział cicho pod nosem, a po chwili przetarł mokre czoło. Światło coraz bardziej go oślepiało i zmuszało do zmrużania oczu. Jego głowa przepełniona była myślami. Znajdował się na granicy świata realnego, a wymyślonego. Wszystko mu się mieszało. Samochody, drogi. Miał już dość tego wszystkiego. Pocił się zbyt mocno. Krople potu zalewały mu ciuchy. Nagle poczuł mocne szarpnięcie i głośny trzask. Czuł upiorny ból. Rozejrzał się dookoła. Pełno ludzi. Złapał się za głowę, coś mokrego i ciepłego. Wziął dłoń przed siebie. Cała czerwona. Coraz głośniej słyszy swój ciężki oddech. Próbuje się ruszyć, nie może. Coś blokuje mu nogi. Patrzył na wszystko przerażonymi oczyma. Sam nie wiedział co się dzieje. Obraz zaczął się rozmazywać, a Shinoda tracił siły. Brakowało mu tlenu, dusił się. Powieki zaczęły odpadać samowolnie, tak samo ręce. Walczył, lecz nic to nie dało. To koniec. Nie widzi już nic. Nie reaguje na bodźce. Wokół rozbitego samochodu tłum, krzyki, przepychanki. Pełno ciekawskich i zaniepokojonych twarzy. Ktoś dzwoni po pomoc. Karetka zjawia się po pięciu minutach, tak samo straż pożarna. Ostrożnie uwalniają bezwładne, całe od czerwonej substancji ciało. Ratownicy sprawdzają tętno. Chwil ciszy. Matki uciszają płaczące dzieci, a reszta próbuje podejść jak najbliżej, jednak utrudniają im to strażacy, którzy ogrodzili teren.
- Poczekaj, będę za piętnaście minut – Shinoda oznajmił i rozłączył się, wsadzając telefon z powrotem do kieszeni spodni. Wziął głęboki oddech, potem wydech i szybkim krokiem ruszył w stronę samochodu. Wszystko zaczęło się komplikować. Brunet wsiadł do auta i wyjechał z piskiem opon. – Gdzie ten rudy idiota się podziewa? – pomyślał i poczuł jak ciarki przechodzą mu po całym ciele. Dłonie znów zaczęły drgać,a jego nogi przestają współpracować z resztą ciała. – Wytrzymasz – powiedział cicho pod nosem, a po chwili przetarł mokre czoło. Światło coraz bardziej go oślepiało i zmuszało do zmrużania oczu. Jego głowa przepełniona była myślami. Znajdował się na granicy świata realnego, a wymyślonego. Wszystko mu się mieszało. Samochody, drogi. Miał już dość tego wszystkiego. Pocił się zbyt mocno. Krople potu zalewały mu ciuchy. Nagle poczuł mocne szarpnięcie i głośny trzask. Czuł upiorny ból. Rozejrzał się dookoła. Pełno ludzi. Złapał się za głowę, coś mokrego i ciepłego. Wziął dłoń przed siebie. Cała czerwona. Coraz głośniej słyszy swój ciężki oddech. Próbuje się ruszyć, nie może. Coś blokuje mu nogi. Patrzył na wszystko przerażonymi oczyma. Sam nie wiedział co się dzieje. Obraz zaczął się rozmazywać, a Shinoda tracił siły. Brakowało mu tlenu, dusił się. Powieki zaczęły odpadać samowolnie, tak samo ręce. Walczył, lecz nic to nie dało. To koniec. Nie widzi już nic. Nie reaguje na bodźce. Wokół rozbitego samochodu tłum, krzyki, przepychanki. Pełno ciekawskich i zaniepokojonych twarzy. Ktoś dzwoni po pomoc. Karetka zjawia się po pięciu minutach, tak samo straż pożarna. Ostrożnie uwalniają bezwładne, całe od czerwonej substancji ciało. Ratownicy sprawdzają tętno. Chwil ciszy. Matki uciszają płaczące dzieci, a reszta próbuje podejść jak najbliżej, jednak utrudniają im to strażacy, którzy ogrodzili teren.
I tak oto udało mi się dodać w tym tygodniu rozdział. Napiszcie w komentarzach co sądzicie o rozdziale. :)
Łał, łał, łał.
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest.. taki fajny, serio. Trochę nie ogarniam z tym "wypadkiem", ale okej.
Oby Chesterowi nic się nie stało! Nie możesz go znowu zabić, bo.. zrobię Ci coś!
Eh, co jeszcze.. nie mam weny na komentarz. No nic.. pozdrawiam i weny! :D
Jak szybko rozdział, podziwiam. :D
OdpowiedzUsuńCzytając to miałam wrażenie, jakbym była naćpana (to nie hejt). Wciąga do tego stopnia, że zaczynałam czuć to, co bohaterowie opowiadania. xD Mam nadzieję, że ze wszystkimi będzie dobrze, bo aktualnie żywię sympatię do każdej postaci z tego rozdziału. :D Lekko nie ogarniam tego, co moja przedmówczyni, ale mam nadzieję, że to wyjaśnisz.
No i zapraszam do siebie, jak masz tyle czasu. :D Trudno Cię zachęcić do mojego opowiadania, więc jakbyś zostawiła jakiś komentarz, to byłabym naprawdę wdzięczna. :D
Koniec reklamy!
Weny życzę i pozdrawiam. :)
A ja się nadal martwię, że się pogubisz w tym wszystkim, skoro zaczynasz tyle wątków na raz. ;___;
OdpowiedzUsuńOby nie!
Rozdział bardzo ciekawy, ciągle dużo się dzieje i to jest takie 'wow', bo jeszcze żadnego rozdziału z tego opowiadania nie można nazwać tym nudniejszym.
Wiem, pod każdym rozdziałem komentuję Ci, że tak bardzo cudownie i pięknie opisujesz sytuacje i uczucia. Niesamowite to jest, no ;_;
Pisz i pisz, ile możesz, jesteś mega. <3
Duuuuuużo weny! <3
Rozdział ciekawy, wiele się dzieje i czasami mam wrażenie, że się gubię i niekoniecznie wiem o czym czytam, niniejszym jest to opowiadanie godne podziwu.
OdpowiedzUsuńOby tak dalej.
Pozdrawiam,
Lilith.
Robi się ciekawie...
OdpowiedzUsuńRozdział interesujący.
Oczywiście czekam na więcej ^.-
Muszę Was przeprosić. Nawet nie zauważyłam, że na końcu coś się poprzestawiało. Już poprawiam. :)
OdpowiedzUsuńEpilog na UIG ;)
OdpowiedzUsuńTak, wiem, piszę z anonima.
OdpowiedzUsuńOgólnie bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie, tylko te rozdziały są trochę za krótkie.
Rozumiem, brak czasu, weny, itp, ale następnym razem, jak będziesz mogła, napisz trochę dłuższy. :D
A ja tu wjadę z linkiem na nowy Blog ;)
OdpowiedzUsuńhttp://castle-of-glas.blogspot.com/
PS. Pisz jak najszybciej.
Świetny rozdział. Dużo się dzieje. Tak jak osoby powyżej, nie ogarnęłam niektórych momentów, ale jest ok. Wszystko jest takie tajemnicze, że aż intrygujące. Podoba mi się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę duuużo weny!