Bennington
otwierając oczy jednocześnie chciał się przeciągnąć, lecz coś sprawiło, że nie
mógł tego zrobić. Rozejrzał i uśmiechnął się, gdy zauważył stojących przy nim
przyjaciół, jednak uśmiech i radość zaczęły znikać, kiedy powoli zorientował
się gdzie jest.
-
Jasna cholera – pomyślał Chester, łapiąc się za głowę.
-
No, nareszcie obudziłeś się – zaśmiał się Brad, chodź nikomu do śmiechu nie
było. Stan wokalisty był poważny, nie tylko ten fizyczny, ale i psychiczny.
Chłopaki musieli dobierać uważnie słowa i
uważać, by czasem nie zdenerwować lub zaniepokoić kolegę. Mężczyzna z
tunelami leżał i nie odzywał się. Nie miał ochoty. Miał wyraźnie niezadowoloną
minę.
-
Kto mnie tu przywiózł? – wycedził przez zęby, a następnie spojrzał wrogim
wzrokiem na resztę zespołu. Przyjaciele patrzyli na siebie zaniepokojonymi
oczami. Przez chwilę zawahali się.
-
Mike – odpowiedział niepewnie Rob. – Ale nie miej mu tego za złe. Chciał dobrze
– dodał po chwili spokojnym głosem.
-
Chciał dobrze? Przez niego muszę tu leżeć. Leżeć w tym zasranym ośrodku.
Myślicie, że nie wiem gdzie jestem? Mylicie się.
-
Spokojnie Chester – Dave przerwał wypowiedź Benningtona.
-
Słucham? Jak mam być spokojny skoro mój ‘’ najlepszy’’ przyjaciel wsadził mnie
do tego gówna? Przez niego znów będę przechodził piekło! – wykrzyczał.
-
Uspokój się, on chciał ci pomóc Chaz – Joe widząc stan przyjaciela, próbował go
uspokoić.
-
Gówno prawda! – podniósł głos. - Jeszcze pan Michael nie przyszedł sobie. No
jasne – powiedział już spokojniejszym tonem. – Możecie już sobie iść? – zespół
spojrzał na niego ze zdziwieniem. – Przepraszam, ale chciałbym zostać sam –
dodał po chwili.
-
Jak wolisz. Tylko pamiętaj, on zrobił to dla twojego dobra – zanim wyszli, Rob
zwrócił się do niego spokojnym i pełnym przekonania głosem. Gdy zamknęły się
drzwi, Chester zasłonił oczy i zaczął płakać. Chciał to zrobić już wtedy, kiedy
się obudził, ale nie wypadało tego robić przy kolegach.
-
Nienawidzę go – pomyślał, po czym wbił sobie paznokcie w głowę. Przez głowę
przeleciały mu myśli, aby już więcej nikomu nie ufał. Zastanawiał się długo nad
tym, aż w końcu podjął decyzję. Otworzył oczy i zmienił pozycję. Usiadł na
wprost szarej ściany i wpatrywał się w nią. Patrzył wciąż w jeden punkt. Wciąż
rozmyślał czemu jego najlepszy przyjaciel tak go zdradził. A co jeśli fani się
dowiedzą i jego tak dobrze wyrobione imię nie będzie już nic znaczyło? Nagle jego wzrok zwrócił się ku górze.
-
Chyba ciebie tam nie ma, co? Cały czas się modlę, a ty i tak nic nie robisz,
powiedz mi, jak to jest możliwe, co? – wyszeptał chicho. – Chciałbym w ciebie
wierzyć, ale jakoś nie mam powodów, by to robić dalej – zakończył, a następnie
położył się na brzuch, kładąc twarz w pachnącą ośrodkiem poduszkę.
Benningtonowi zbierało się na wymioty, gdy czuł ten obrzydliwy zapach. Gdyby
tak zobrazować jego samopoczucie ludzie zobaczyli by gówno. Tak bardzo chciał
stamtąd wyjść. Opuścić to chore miejsce. Być wolnym. Czuł się jak dziecko, które porzucono.
Przewrócił się na bok i złożył się w kłębek.
Łzy same cisnęły mu się na przekrwione oczy. Ponownie szorstkimi dłońmi
zakrył twarz, a następnie otworzył lekko usta. Znów zaczęły pojawiać się
powody, by nienawidził swojego życia. Mimo
wszystkich dóbr materialnych było mu źle. Chłód coraz bardziej otulał jego ciało,
wprawiając je w lekkie drgania. Przykrył się kołdrą, a następnie skulił się
jeszcze bardziej. Zamknął oczy i przestał myśleć. Brakowało mu już sił. Wyłączył się tak nagle, a następnie zasnął.
***
- Słuchaj Lucy, muszę wyjść na jakieś dwie godziny, zrobisz
obiad? – Shinoda powiedział spokojnym głosem, jednocześnie zarzucając na siebie
skórzaną kurtkę. Dziewczyna tylko skinęła głową i wyszczerzyła białe zęby,
sprawiając, że na twarzy Shinody również pojawił się uśmiech. – Pa – dodał, a
po chwili wyszedł z mieszkania. Spokojnym krokiem szedł po szarym chodniku i
delektował się ciepłym słońcem, którego promyki padały na poważną twarz
bruneta. Wędrował tak przez 10 min, aż dotarł do celu. Stał przed ogromnym
domem swojej ofiary i obserwował czy nie ma tu żadnych kamer. Stwierdzając ich
brak, założył kominiarkę i przygotował broń. Przechodząc przez bramę usłyszał
czyjś głos. Szybko schował się w pobliskim krzaku i obserwował okolicę. Postać
była za domem. Powoli i bardzo ostrożnie kierował się właśnie w tamtym
kierunku. Gdy zauważył swoją ofiarę kąpiącą się luksusowym basenie wpadł na
pomysł idealnego i tragicznego zabójstwa. Założył rękawiczkę, wyciągnął
paralizator, a następnie włączył go. Serce waliło mu jak szalone. Mimo dużego
doświadczenia w tej robocie, czuł się teraz trochę niepewnie. Nagle wrzucił przedmiot
do wody. W jednej chwili prąd rozszedł się po całej powierzchni wody, rażąc
potwornie człowieka, który się tam znajdował, sprawiając, że zginął.
Shinoda uśmiechnął się pod nosem, a następnie ostrożnie wyszedł z posiadłości. Patrząc
czy nikogo nie ma w pobliżu, zdjął kominiarkę, oraz rękawiczki i udał się do domu z uśmiechem na twarzy. Wracając
czuł w sobie pewnego rodzaju zadowolenie z wykonanej roboty. Wchodząc do
mieszkania, zdjął kurtkę i powiesił ją na srebrnym haczyku. Postanowił odłożył
bronie, za nim Lucy tu przyjedzie. Zszedł do piwnicy i tam powędrował do specjalnego
pomieszczenia. Gdy wszedł prawie dostał zawału, drzwi do pokoju, który otwierany był na
dobrze ukryty guzik, były uchylone . Chwycił pistolet i powolnym krokiem wchodził
do środka. Otworzył szeroko oczy, gdy zauważył tam dziewczynę o fioletowych włosach.
Ta patrzyła na niego z ogromnym zdziwieniem. Nie odzywała się.
- Wytłumaczę ci to – zaczął spokojnie nieco zdenerwowany
brunet. – Ja po prostu kolekcjonuję bronie – dodał po chwili zastanowienia.
Twarz kobiety wydawała się być bardziej spokojniejsza, ale nadal zdziwiona. Po chwili spojrzała się na jego dłonie. – No co?
Właśnie kupiłem nowe modele – uśmiechnął się sztucznie, a po chwili odłożył
broń na specjalne miejsce. Lucy w lekkim szoku opuściła pomieszczenie i udała
się do góry. Shinoda odetchnął cicho. – Jasna cholera – pomyślał, a następnie
złapał się za głowę. Bał się teraz tak
po prostu wyjść i zacząć rozmawiać z dziewczyną. A co jeśli się wyda? Głowa
Mike’a zapełniona była różnymi myślami. Tymi pesymistycznymi, ale też
optymistycznymi. Zamknął oczy, a
następnie zacisnął ręce w pięści. Tak cholernie się bał jej reakcji.
Okej, Udało mi się napisać rozdział.
Mam nadzieję, że Wam się spodobał.
Na święta planuję dla Was one shot'a jako prezent ode mnie.
Do następnego. <3
Co ten Chester wyprawia, hmm?
OdpowiedzUsuńAż mnie ciary przeszły, we fragmencie, w którym Chester mówi o Mike'u, że go nienawidzi.
Czyżby miała wyjść z tego jakaś kłótnia między nimi?
A Mike znów zabija ludzi, o co tu chodzi. ;_;
Podoba mi się bardzo jak opisałaś to wybrnięcie na temat broni. Takie niby banalne, a tobie wyszło świetnie.
No nic, czekamy na one shot'a i kolejne rozdziały. <3
Przepraszam, że ostatnio te komentarze jakie krótkie. ;_;
A tak w ogóle to masz epicki kursor (i awatar) XD
Dziękuję. <3
UsuńKobieto, weź mnie nie strasz tymi... Śnieżynkami na blogu? Przestraszyłam się jak to zobaczyłam, myślałam, że mam coś nie tego z laptopem. xD Kursor, jak stwierdziła poprzedniczka, epicki. ;D
OdpowiedzUsuńAle ja miałam o rozdziale. Szkoda mi Chestera, ale jednocześnie jestem na niego zła że on jest zły na Mike'a (rozumiem jak nie rozumiesz, ja też mało w moich komentarzach ogarniam). xD
Myślę, że Lucy w końcu odkryje, dlaczego Mike "jest po prostu zły". Jestem tego wręcz pewna. I jestem bardzo ciekawa jak to opiszesz, i jak opiszesz reakcję Lucy.
No więc ten. Pozdrawiam, życzę weny itp itd.
I dzięki że zajrzałaś do mnie. :D
Hahaha. xD
UsuńDziękuję. :D
I nie ma za co. :D
Powiem WOW!
OdpowiedzUsuńJa też bym była w szoku, kiedy znalazłabym pokój z bronią!
Świta mi tu pewien ciąg dalszy i zastanawiam się, czy chociaż odrobina się sprawdzi.
Bardzo podoba mi się ten klimat "Złego Mike'a". Aż mam dreszczyk na plecach:D
Pozdrawiam,
Lilith.
Dziękuję. :D
UsuńDlaczego mi się kursor nie wyświetla :c
OdpowiedzUsuńA te śnieżynki wymiatają :D
Em, Lucy. Też bym była zszokowana gdybym zobaczyła... pokój z bronią u takiego spokojnego z pozoru wujka e.e
Chester, oj Chester. Mike chciał dobrze. Czemu jesteś taki powierzchowny?
No i.. chyba tyle :D
Pozdrawiam, weny i miłych świąt!
Dziękuję i wzajemnie. <3
OdpowiedzUsuńPodjarę miałam, gdy mi skomentowałaś rozdział! XD
OdpowiedzUsuńKiedyś czytałam Twoje opowiadanie, to poprzednie i muszę Ci powiedzieć dziewczyno, że masz kurwiany talent! XD
Te opowiadanie jest takie oryginalne, pierwszy raz czytam o Mike'u, który jest taki złyyy itd.
Także, weny, zapraszam do siebie, bo nowy, i czekam na kontynuację!
Papa <3
Dziękuję i na pewno zagoszczę u Ciebie. <3
UsuńNowy na BIO :D
OdpowiedzUsuń