niedziela, 5 lipca 2015

XVII




Gdy Pat wraz  z Lambertem zeszli na dół, Geralt zakładał właśnie masywną zbroję. Wyglądał dość majestatycznie i groźnie. Zresztą zawsze tak wyglądał. Nie jeden człowiek, elf czy krasnolud obejrzał się za nim z przerażonym wzrokiem. Dla jednych, Gwynbleidd był bohaterem, dla niektórych maszyną do zabijania potworów, a inni uważali go za jednego z mutantów, którego trzeba wytępić.
- Wyjeżdżasz już? – dziewczyna spytała cicho i niepewnie, po czym wolnym krokiem podeszła do ojca.
 – Muszę coś załatwić, jeszcze dzisiaj wrócę – wiedźmin uśmiechnął się, a następnie poczochrał białe włosy kobiety. Ta odwzajemniła uśmiech i rzuciła się mężczyźnie na szyję. Ten przełykając ślinę, objął ją masywnymi rękoma i delikatnie do siebie przydusił – Jak ja ją kocham – pomyślał Geralt, a po chwili zdenerwowany na siebie zacisnął zęby. – Pat, czy mógłbym cię o coś prosić? – wydusił z siebie nagle. Kobieta jedynie pokiwała głową na tak. – Czy poszłabyś z nim – wskazał na Shinodę. – Kupić jakieś ubrania, ogólnie oprowadzić go i opowiedzieć o naszym świecie? Miała to zrobić Ciri, ale jeszcze nie wróciła.
- Oczywiście – wyszczerzyła białe kiełki i spojrzała na lekko uśmiechniętego bruneta, siedzącego przy ogromnym, drewnianym stole.
- To jadę – oznajmił nagle wiedźmin i ruszył w stronę wyjścia, a za nim pokierowali się Pat i Lambert. Kiedy znaleźli się na dziedzińcu Gwynbleidd zatrzymał się nagle i obrócił się na pięcie w kierunku córki i mężczyzny. – Słuchajcie, uważajcie na niego – zarzucił, po czym spojrzał się z troską na dziewczynę. Cholernie się o nią bał. Jedyna córka, która była jego krwi.  Po chwili znowu przytulił ją, potem podał rękę Lambertowi, aż wreszcie wsiadł na konia. – Jedź Płotko – obrócił klacz w stronę wielkiej bramy i odjechał. Teraz kiedy nareszcie wróciła do domu. Po tak długim czasie… on musi wyjechać i zostawić ją. Przez ten cały czas, gdy jeździł po świecie w poszukiwaniu dziewczyny, jego myśli były dość monotonne. Nawet wtedy, kiedy przyjmował zlecenia na potwory, by móc coś zjeść i wypić, myślał o jej białych jak śnieg włosach i tych kocich oczkach. Niby podobne do innych wiedźmińskich, jednak było w nich coś innego, coś intrygującego. Zupełnie jakby przepełniała je jakaś potężna moc.


***

- To co, idziemy? – dziewczyna stanęła naprzeciwko Mike’a i szczerzyła swoje białe kiełki. Mężczyzna jedynie skinął głową i wstał z  ławy. Wychodząc z zamku odwrócił się za siebie. Nie było to rozsądnym pomysłem, gdyż spotkał się jedynie z zabójczym wzrokiem Lamberta. Gdy wyszli na otwartą przestrzeń, Pat zabrała powietrza, a potem wypuściła je z siebie z szerokim uśmiechem. Po chwili zagwizdała. Nagle podbiegł do niej czarny koń. Kobieta pogłaskała zwierze po głowie, a następnie wyciągając z kieszeni jabłko, nakarmiła go.  Zwinnie wsiadła na niego, po czym wyciągnęła dłoń w kierunku zdezorientowanego mężczyzny. Niepewnie złapał ją i pociągnięty z całej siły również znalazł się na wierzchowcu. – Złap mnie, bo spadniesz – rzuciła kobieta, po czym chwyciła lejce. Shinoda uśmiechnął się pod nosem i objął siedzącą przed nim Pat. Po chwili wyruszyli. Słońce po pewnym czasie stało się nie do zniesienia, więc dziewczyna pokierowała Jaskółkę bliżej lasu, gdzie udało się im doświadczyć lekkiego chłodu w padającym tam cieniu. Mijali uciekające przed nimi sarny i jelenie, skaczące zające i dalekie watahy wilków. W lesie natomiast od czasu do czasu pojawiały się wrogie, świecące oczy dziwnych stworów. Shinoda rozglądał się to w lewo, to w prawo, wiercąc się bez przerwy. – Czy mógłbyś się uspokoić? – rzekła wreszcie lekko zirytowana kobieta.  Mike jak na zawołanie, wyprostował się i zaczął patrzeć przed siebie.  Po paru godzinach byli już na miejscu.  Pat umieściła klacz przy karczmie ,,Pod Złotym Kuflem’’, a następnie wraz z muzykiem ruszyła w wycieczkę po Velen. – Najpierw pójdziemy kupić ci jakieś ciuchy – oznajmiła, po czym przyspieszyła kroku.  Spike musiał zrobić dokładnie to samo, gdyż gdyby został z tyłu, zjadłyby go ciekawskie i jednocześnie gardzące oczy gapiów, którzy wyszli z domów. Kiedy dotarli do drewnianej chaty, Pat zapukała w drzwi, a następnie odsunęła się od nich. Po chwili wesoły krasnolud z czarną jak smoła broda zaprosił ich do środka. W środku nic szczególnego – parę skrzyń z ciuchami, małe łóżko i stół dla dwojga ludzi. – Coś dla tego pana – uśmiechnęła się, a następnie pokazała szmaciany woreczek z brzęczącymi w środku pieniędzmi. Właściciel widząc to, uradował się jeszcze bardziej i nic nie mówiąc, w podskokach podbiegł do jednego z kufrów. Szukając przez dokładni e siedem minut, nareszcie znalazł coś idealnie pasującego do Mike’a. Po chwili wyciągnął białą koszulę, brązowe spodnie i czarny pas. Shinoda przypatrywał się zestawowi z lekkim grymasem na twarzy. Musiał zamienić swoje drogie i wygodne ciuchy na, jak to określił w myślach, ,,szmaty gorsze  niż noszą bezdomni’’.  Z niechęcią chwycił ubrania i wszedł do drugiej części chaty. Zdjął z siebie czerwoną koszulę, odsłaniając klatkę piersiową. Pat kątem oka patrzyła na rozbierającego się muzyka. Ten wiedział, że na jego ciele pada wzrok białowłosej, jednak udawał, że tego nie zauważa. Ubrawszy się w nowe ciuchy, wrócił do krasnoluda i dziewczyny. Oddając kobiecie stare ciuchy, aby schowała je do torby, spostrzegł, że właściciel owego domu trzyma w wielkiej dłoni, czarne bytu.
- Czemu mam nosić damskie buty? – zapytał zniesmaczony brunet, po czym wskazał na, podobne do kozaków, obuwie.
- Bierz, nie marudź – Pat zaśmiała się cicho i uderzyła mężczyznę w ramię. Ten po paru minutach przebrał buty i z lekką złością spojrzał na uśmiechniętą kobietę, która wydawała się być rozbawiona grymasem na twarzy chłopaka. Po chwili dziewczyna rzuciła woreczek z pieniędzmi dokładnie w masywne dłonie krasnoluda. Ten pokłonił się i pożegnał wychodzących podróżnych. W milczeniu wędrowali wydeptaną ścieżką. Shinoda obserwował zachowanie tutejszych ludzi, a Pat bacznie przyglądała się, czy aby na pewno nic im nie grozi.
- Jesteś córką Geralta, tak? – Mike spytał nieoczekiwanie, spoglądając na zamyśloną białowłosą. Po chwili spojrzała na niego i lekko pokiwała głową, że tak. – Jak to możliwe skoro wiedźmini są bezpłodni? – rzucił nagle. Kobieta zmarszczyła delikatnie czoło i zmrużyła oczy. Wzięła głęboki oddech i spojrzała z lekkim smutkiem w oczach na bruneta. Ten nadal oczekiwał odpowiedzi.
- Możemy o tym porozmawiać kiedy indziej? – spytała lekko chwiejącym się głosem. – Chodźmy szybciej – dodała po chwili, poważniejszym już głosem. Shinoda cicho przełknął ślinę i, gdy dziewczyna patrzyła na czubki swoich skórzanych butów, podniósł jedną brew do góry.
- Czemu nie chcesz o tym rozmawiać? – spytał ponownie i niepewnie.
- Bo nie mam ochoty, dobrze? – popatrzyła na niego z lekką złością, a następnie odwróciła wzrok. Idąc przed siebie kopnęła ze złości, leżący przed nią, kamyk. Nie chciała do tego wracać. Cały ten psychiczny ból, który łączył się ze wspomnieniami był niewyobrażalny. Dziewczynie automatycznie spłynęła łza po bladym policzku. Shionoda widząc to, nie przejął się tym zbytnio. Chciał po prostu uzyskać odpowiedź na swoje pytanie. Mike nawet nie zauważył, kiedy znaleźli się za wsią, w której byli. Wkraczali do ciemnego lasu. Przywitał ich chłodny i złowrogi wiatr, który tarmosił białe włosy dziewczyny. Szybko wyciągnęła ona gumkę z kieszeni i związała je w kitkę, odsłaniając kolczyki w kształcie wilczych łbów. Były one wykonane ze srebra.  Shinoda od razu zwrócił na nie uwagę i uśmiechnął się pod nosem.  Gdy przyjrzał się bliżej, zauważył, że ślepia wilczurów były wykonane z świecących diamentów. Jako wielki znawca drogocennych kamieni, stwierdził, że te kolczyki mogą być wiele warte.
- Ładne kolczyki – powiedział cicho mężczyzna, ukrywając swoje zadowolenie widokiem tak drogich kamieni.
- Od taty – uśmiechnęła się zapominając o wcześniejszym temacie rozmów. Znowu milczenie towarzyszyło im przez dalszą drogę. Od czasu do czasu spoglądały na nich wrogie spojrzenia wilków ukrytych w pobliskich krzewach, jednak nie zapowiadało się na ich atak. Siedziały cicho, wydając od czasu do czasu jakieś warczenia, które miały jedynie odstraszyć idących. Wiatr kołysał czubkami  iglastych drzew i koronami liściastych. Wokół pachniało wilgocią i typowymi dla lasu zapachami, które delikatnie oplatały nosy Pat i Mike’a. Latające nad nimi kruki, wydawały groźne odgłosy, a wesołe dzięcioły pukały w konary. Włosy bruneta zaczynały doprowadzać go do szału, ponieważ ciągle musiał poprawiać, odstające w różne strony, czarne kosmyki.
- Słuchaj – Shinoda przerwał nagle panującą między nimi ciszę. – A wracając do naszego wcześniejszego tematu – zamilkł i wziął głęboki oddech. Dziewczyna patrzyła na niego z niezadowoleniem. – Czemu nie chcesz o tym rozmawiać, to chyba nie było nic strasznego, co?– zaśmiał się, uśmiechając  się lekceważąco. Kobieta zatrzymała się i podeszła od przodu do mężczyzny, zaciskając jednocześnie pięści z całej siły.
- Zamknij się już! – wykrzyczała zachwianym głosem. – Nic nie wiesz, rozumiesz? Nic, bo jesteś tylko zapatrzonym w siebie skurwielem – powiedziała ciszej, a po chwili rozpłakała się.
- Nie rycz już. Nic nie rozumiem, bo nie wyjaśniłaś mi o co chodzi, złotko – syknął zaciskając białe zęby.
- A co mam ci powiedzieć? Mam ci opowiedzieć jak widziałam, co przechodzi mój ojciec, bym pojawiła się na świecie?
- Jestem ciekawy, jak to mogłaś widzieć – zaśmiał się i zmarszczył czoło. Kobieta zacisnęła zęby, odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem ruszyła przed siebie. Jasna, skórzana rękawica czarna była od przecierania pomalowanych oczu dziewczyny. Podobnie wyglądały jej blade policzki, na których krople pozostawiły po sobie ciemne ślady. Nie wierzyła, że są ludzie tacy jak on. Nie wiedziała, jak potrafią ranić. Jak mogła w ogóle pomyśleć, że brunet ją zrozumie. Shinoda klnąc cicho pod nosem ruszył za zapłakaną dziewczyną. Ta widząc piękne, błękitne jeziorko, usiadła nagle na szarym kamieniu przy wodzie. Spojrzała na twarz w przeźroczystej tafli. Nienawidziła siebie. Przez nią cierpiała najważniejsza dla niej osoba, osobę, którą kochała najbardziej na świecie.  Ponownie zacisnęła zęby, zdjęła brudne rękawice i rzuciła je w swoje odbicie. Odgarniając wolno, opadające na kobiecą twarz, białe kosmyki, wzięła głęboki oddech i schowała zapłakaną buzię w nogi. Po chwili usłyszała ciche kroki po piasku i ruch obok niej. Mike usiadł na tym samym kamieniu co Pat i wpatrywał się w piękne, błękitne jeziorko. – Wybacz mi. Faktycznie jestem zapatrzonym w siebie skurwielem – oznajmił ze skruchą w niskim głosie. Dziewczyna uniosła twarz i również zaczęła obserwować taflę wody, która wesoło i delikatnie unosiła się i opadała.
- Nie, to ja przepraszam. Lekko mnie poniosło – uśmiechnęła się jakby z grzeczności. Ponownie zapanowała cisza, którą przerywały od czasu do czasu ćwierkanie moczących swe skrzydełka w błękitnej wodzie ptaków. – Bo widzisz – zaczęła drgającym głosem. – Występują u mnie sny, zarówno takie, które ukazują mi co stanie się w niedalekiej przyszłości, ale i takie, w których widzę przeszłość. Czasem nic mi się nie śni i to ,,nic’’, lubię najbardziej – przerwała, biorąc głęboki oddech. - Kiedyś, gdy jeszcze nie wiedziałam, że mam taki ‘’dar’’ – ostatni wyraz wyraziła w  cudzysłowie manualnym za pomocą palców. – Zupełnie nieświadoma konsekwencji, powiedziałam sama do siebie, że chce wiedzieć, jak pojawiłam się na świecie. Zawsze dziwiłam się, czemu nikt nie chce mi odpowiedzieć na moje pytanie. Przecież nic złego się z tym nie wiązało  - ponownie przerwała. – Myliłam się – przetarła nerwowo twarz, bladą i chłodną dłonią. – Gdy zasnęłam, za chwilę przebudziłam się. Niewyjaśnionym sposobem znalazłam się na podłodze w głównym holu w Kaer Morhen.  Nikt mnie nie widział, zupełnie jakbym była duchem. Podeszłam do grupki ludzi stojącej wokół Geralta. Był tam jeszcze Vesemir, Lambert, Eskel, którego nie znasz i Yennefer – moja matka. Mój ojciec siedział na masywnym, metalowym krześle i najwyraźniej na coś oczekiwał – ponownie wzięła głęboki oddech. Było to dla niej trudniejsze, niż Shinodzie się zdawało. – Nie myliłam się. Do holu wszedł elf, miał na sobie ogromny kaptur i wielką narzutę. W dłoniach trzymał jakąś butelkę z czarnym płynem. Wręczył ją ojcu i zapytał czy jest gotowy. Gdy skinął głową, że tak, przypięli go do tego obskurnego krzesła za pomocą jakiś metalowych uchwytów, które były częścią tego chorego urządzenia. Unieruchomili mu ręce i nogi – tutaj przerwała i chicho przełknęła ślinę. Shinoda widząc jej smutną twarz, postanowił złapać jej rękę. Nie odsunęła się, nadal trzymała dłoń w tym samym miejscu. – Kiedy moja matka napoiła ojca tym gównem zapadła cisza. Niby nic się nie działo. Jednak po paru minutach, Geralt zaczął się nadmiernie pocić. Zupełnie jakby ktoś oblał go wodą. Potem było już coraz gorzej… Jego żyły zaczęły robić się czarne i wydawało się, jakby miały zaraz wyjść przez skórkę, która stawała się aż fioletowa. Jego źrenice zwężyły się do granic możliwości. Na początku próbował tłumić w ból w sobie, ale potem już chyba nie dawał rady. Czy ty rozumiesz, jakie to musiało być cierpienie, skoro mój ojciec, jeden z najtwardszych wiedźminów, krzyczał z bólu? Nawet, gdy zatkałam uczy, jego wrzask przechodził przez moje ciało.  Z jego nosa zaczęła płynąc krew, czarna jak smoła… - zatrzymała się. Wiedziała, że nie może mówić dalej. Ponownie coś ją powstrzymywało. Po jej policzkach zaczęły płynąc łzy. Shinoda przyglądając się bliżej kroplom, które spływają po ciele kobiety. Zauważył, że to nie woda. Przezroczyste krople zaczęły przyjmować czerwoną barwę.
- Krew? – pomyślał, po czym przetarł czerwoną stróżkę i powąchał swój mokry od mazi palec. – Czemu płaczesz krwią? – spytał cicho.
- Słucham? – zapłakana Pat patrzyła z ogromnym zdziwieniem na Mike’a i jego brudny palec. Automatycznie przejechała po swojej twarzy delikatną dłonią. – Krew – wyszeptała cicho, wstała, a następnie straciła czucie w nogach. Nagle upadła tracąc świadomość.
- Kurwa – Shinoda usłyszał nagle ciche syknięcie, a po chwili zobaczył cień człowieka. Jego serce zaczęło bić szybciej, a oddech stał się cięższy.
 

Cholera, ale jadę z tymi rozdziałami. Tak wiem, że są tu tylko losy Mike'a, ale chcę bardziej rozkręcić jego wątek. ;-;
No nic. Mam nadzieję, że się Wam spodobało. Dajcie znać w komentarzach. <3
Do zobaczenia Kochani. <3

12 komentarzy:

  1. Ta końcówka jest ashdjsckasjfkasfjkasfa. Inaczej nie jestem w stanie tego nazwać. Jestem cholernie ciekawa o co w ogóle chodzi z tą krwią. I czyj cień zobaczył Mike? Jejku, jejku, będę czekać na kolejny z jeszcze większą niecierpliwością.
    Aż mi źle było, kiedy Mike i Pat się kłócili. Bo chyba można to nazwać kłótnią. ;-; Ale Mike tak bardzo drążył ten temat, no i w sumie osiągnął to co chciał (a teraz ma tego konsekwencje).
    Najpierw Pat była jakaś zaciekawiona Mike'iem. Ten uśmiech na początku, potem patrzenie jak się przebiera. Jestem ciekawa jakie będą ich relacje w późniejszym czasie. O ile Lambert i Geralt nie zabiją Mike'a oczywiście. xD
    Jakiś taki od końca ten mój komentarz, wybacz. Po prostu zakończyłaś ten rozdział, jak typowy odcinek typowego serialu, czyli w najgorszym możliwym momencie. xD
    Ja wiem, że może moje komentarze stają się już nudne czy coś, bo zawsze się tak jaram, ale no podoba mi się bardzo, baaaardzo. ;-;
    Obyś została przy takiej częstotliwości dodawania rozdziałów. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah XD
      O ile Lambert iGeralt nie zabiją Mike'a oczywiście. xD - rozwaliło mnie. :D <3

      Nie stają się nudne. Dziękuję <3

      Usuń
  2. Nie czytalam tej książki czy nie oglądalam filmu no i zupelnie nie wiem o co chodzi z tymi wiedżminami.
    Ale muszę przyznac że mi sie podobalo :-)
    O co chodzi z Pat, co się z nią stalo?
    No nic
    Czekam na kolejny
    Pozdrawiam i życze weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo. Miło mi bardzo, naprawdę. <3
      Mam nadzieję, że kiedyś, przez te moje wiedźmińskie klimaty, zachęcę kogoś do przeczytania choć jednej książki Sapkowskiego. :3
      No nic. Dziękuję za komentarz. <3

      Usuń
    2. http://klucze-krolestwa.blogspot.com/2015/07/smierc-jest-okrutna-potrafi-zabrac.html - zapraszam na One - Shota

      Usuń
  3. Witam po raz pierwszy!
    Może zacznę od wyglądu, który bardzo mi się podoba, ale w nagłówku przerażają mnie czerwone oczy Phoenixa. Taaak... Do gustu wpadła mi także Twoja playlista, a raczej muzyka, która w niej jest. Melodie są dość spokojnie i bezproblemowo czyta się treść jakże pięknego bloga.
    I może przejdę do środka, czyli opowiadania.
    Styl Twojego pisania bardzo mi się podoba. Ale na początku tego opowiadania zbyt powtarzało się słowo "obskurne". Zbyt dużo "obskurnych" miejsc, zbyt dużo "obskurnych" rzeczy, sytuacji i tym podobne. W późniejszych rozdziałach słowo zanikało, co bardzo mnie cieszyło. Przechodząc dalej... w początkowych rozdziałach pisałaś cały czas "córka brata", a nie lepiej bratanica? No i jeszcze jedno, ale to nie jest ważne. Formy "tp", "td", "np" są dopuszczalne, ale nie sądzisz, że w opowiadaniach lepiej to brzmi, gdy piszemy "tym podobne", "tak dalej", "na przykład"? Oczywiście nie każę Ci tego zmieniać, postąpisz jak uważasz.
    W sumie (odwołam się po raz ostatni do pierwszych rozdziałów) to bardzo rozbawiła mnie ta epidemia zdrad. Mikey zdradzony, Dave zdradzony. Zdrady opanowują świaaat.
    Bardzo spodobał mi się fakt, iż wprowadziłaś fantastyczny, "wiedźminowy" świat. Jest on naprawdę ciekawy, ale cel, w jakim Mike tam przybył jest... wow. Ciężko to opisać, bo w sumie Kenij to taki spokojny i grzeczny człowiek (wydaje się takim być), a tu pif paf i pozabijane. Bardzo podobał mi się pomysł z tą piwnicą, gdzie było tajemnicze pomieszczenie, w którym znajdowały się bronie. W ogóle przez Ciebie chodzi mi po głowie numer 6. z twojej playlisty, czyli piosenka z wiedźmina.
    I mam do Ciebie ogromną prośbę: powiadamiaj mnie na facebooku o rozdziałach w wiadomości prywatnej, byłabym Ci za to niezwykle wdzięczna.
    Hmmm... co by Ci tu jeszcze napisać? Chyba tylko to, że z niecierpliwością czekam na następne wydarzenia!
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo tak, oczy Dave'a faktycznie są dość przerażające. xD
      Co do skróconych form... kurcze, tak właściwie nigdy nie zwracałam na to jakiejś szczególnej uwagi, ale masz rację. Chyba zacznę pisać całościowo. ;-;

      O tak. Te zdrady zauważyłam po fakcie. Miałam pomysły i za szybko je zrealizowałam. xD

      Nr 6. najbardziej uwielbiana, zaraz za nr 1. <33

      No nic. Dziękuję za tak długi komentarz. Oczywiście będę Cię informować o kolejnych rozdziałach i dziękuję, że znalazłaś czas, aby przeczytać te moje wypociny. Naprawdę, że Tobie chciało się czytać od samego początku. ;-; <3

      Usuń
  4. Kiedy Pat opowiadała o tym jak cierpiał Geralt to było takie wow i ta scena jak wedźmince leci krew z oczu jest moją ulubioną z tej części. Szkoda, że nia ma zdjęcia tego średniowiecznego stroju Mike'a. Rozdział świetny, no a jaki może być :P Jest tak gorąco, że nie jestem w stanie napisać czegoś z sensem.
    Pozdrawiam i życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hm, chcę więcej ._. i więcej ._.
    A te rozdziały lecą, jak z procy xD Oby tak dalej *kciuk w górę*
    Ciepłych wakacji - choć i tak już takie są XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie się biorę za następny. xD
      O tak. Są aż zbyt ciepłe. ;-;
      Dziękuję za komentarz. <3

      Usuń

Szablon wykonany przez Calumi